środa, 30 maja 2012

Nie pisałam od 4 dni... Zaraz wytłumacze dlaczego... Powód bardzo prosty.

Ostatnio podeszła do mnie nauczycielka i powiedziała, że mam bardzo dużo godzin nieusprawiedliwionych... Wiem, kurwa ! Po pierwsze - nie bardzo dużo, bo niektóre to nie wagary, ale choroba itp...
Poza tym mama i tak mi ich nie usprawiedliwia... nie widze w tym sensu... I tak nie bede mieć wzorowego zachowania więc wisi mi to... A poza tym wydaje mi się, że ostatnio mam większe problemy niż ta szkoła... Np. rodzina. Ale mniejsza z tym... Po drugie - szkoła to nie więzienie więc niech zostawią mnie w spokoju.

Ostatnio zaczytałam się w książkach... To główny powód dla którego nie pisałam. Wypożyczam książki, ale takie w których widzę jakiś sens. Głównie takie, które opisują problemy z rodziną, akceptacją i innymi ludźmi.
To w książkach szukam odpowiedzi na pytania, które mnie dręczą. Bo na nikogo innego nie moge liczyć.

Pamiętam jak marzyłam o szkole muzycznej... Co prawda chciałam chodzić na fortepian, ale na gitarze też gram. Wczoraj nadarzyła się okazja... Zapisy do PSM... I co ? Jajco... nie poszłam.
Czemu ? Chyba znasz odpowiedź... STRACH...

Jest coraz gorzej... Nie wychodze... Często myślę o samobójstwie... Każdy zły dzień mnie do niego przybliża...  Ale zawsze myśle o ''rodzinie''... Pfff... o rodzinie ? O mamie... Tylko o niej, bo tylko ona by się naprawdę przejęła...

Często tak jest, że spędzam popołudnie na płaczu... To jest sytuacja bez wyjścia... NIGDY DO NIEJ NIE DOPROWADŹ ! Błagam... nie popełniaj mojego błędu...

Pragnę też rozwiać wszelkie wątpliwości o psychologu... NIE POMAGA ! Nic nie zrobi... Wysłucha i nic... Nie pomaga w problemie... Zajmuje się jakimiś pierdołami, a nie umie pomóc w problemie.


Błaaagam... nie popełniaj mojego błędu... Nie doprowadzaj do takiej sytuacji... 

Dla mnie już za późno... Ja wiem, że nie dam rady. 



sobota, 26 maja 2012

No i sie posypało... życie ;/

Okazało się, że mój tata odszedł gdy miałam 4 lata, a od 10 lat wychowuje mnie mój ojczym... nie wiedziałam. Załamałam się... Myślałam, że mam mocną psychę... jednak nie. Mama uważa, że to nic nie zmienia... No cóż, moim zdaniem zmienia... zmienia wszystko kompletnie.

Po pierwsze - nie wiem kim jest mój ojciec... Nie pamiętam go i nie znam. Nie wiem co teraz robi i gdzie mieszka... no i mam przyrodnie rodzeństwo...

Po drugie - mieszkam z facetem, który nie jest moim ojcem i z którym nie jestem spokrewniona.

Po trzecie - rozwiązały się wszystkie zagadki, które okrywały moje życie...


Godzina 16:54

- Jak oceniasz swoje relacje z tatą ?

- Słabe są... tata mnie nie kocha.

(tutaj wszelkie tłumaczenia i...)

- Powiedziałabym Ci coś o tacie, ale boje się, że zmienisz stosunek do niego...

Patrze na mame... - Tata nie jest moim biologicznym ojcem ?

Kiwnęła głową...

Momentalnie się od niej odsunęłam... zaczęłam płakać... Zobaczyłam przebłyski z dzieciństwa, a po głowie krążyła jedna myśl... -WIEDZIAŁAM!-

W końcu się tego domyślałam... Ale inaczej jest się domyślać, a inaczej mieć 100% pewność... :(

CHCECIE WIEDZIEĆ JAK SIĘ POCZUŁAM ?!

Poczułam się jakby mi ktoś wbił nóż prosto w serce... zaczął mnie boleć brzuch... Zrobiło mi się niedobrze...
Pokazała mi album ze zdjęciami mojego biologicznego ojca... Zamierzała mi to i tak niedługo powiedzieć...
Cała rodzina wiedziała... każdy miał zakaz mówienia mi o nim czegokolwiek...

Dwa dni spędziłam głównie bezpiecznie, bo przy chusteczkach... a teraz ? Sama nie wiem... Chyba to do mnie nie dociera... Chyba nie moge w to uwierzyć...

Taka "normalna" rodzina...,


Taka "zwyczajna" rodzina...

sobota, 19 maja 2012

Już 19-ty... W moim życiu kompletnie nic się nie zmieniło...

Kolejna sobota mija mi przed nosem, a ja ciągle leże w łóżku... nie wychodze. Wiem, że inni na moim miejscu korzystaliby z życia... ale czy naprawdę, by chcieli być na moim miejscu ? Kilka dni temu przekonałam się, że rozmowa z mamą nic nie da, a tylko pogarsza sytuację. Wspomniałam coś o tacie... kurde... w kontekście, że 'piwo też nie jest zdrowe'... O mój Boże... "Ojciec ciężko pracuje i ma prawo sobie wyjść!" [...] itp.
Nie odzywała się do mnie przez 2 dni, a sama dobrze wie, że jak się do mnie nie odzywa to jestem strasznie samotna... bo nie mam z kim gadać... nie mam wtedy kompletnie nikogo. I co ? Ja nie odstąpiłam... mimo tego, że sumienie mnie rozdzierało na malutkie kawałki - stałam ciągle przy swoim i nie przyszłam przeprosić. Myślałam, że może przemyśli... że może pomyśli, że mam jakąś tam racje... Przecież nie jest ślepa...
Jednak przyszła w końcu do mnie... I wyszło na to, że to moja wina i oczywiście ja musiałam przeprosić. Nie odezwałam się... nie chciałam wywoływać kolejnego wrzasku... Grzecznie przeprosiłam, ale czułam wtedy, że ona nigdy mi nie pomoże. Że nigdy mnie nie zrozumie.

I ciągle jest jak dawniej...

Wczoraj koleżanka proponowała mi wyjście gdzieś... nie poszłam... A przecież tak dobrze ją znałam... taa... kiedyś. Strach przed innymi ciągle się pogłębia... chyba w podstawówce mnie tego nauczono. Zawsze mną pomiatano, a ja bałam się odezwać. Bałam się, że wszyscy staną przeciwko mnie. Że zamienią szkołe w piekło... Dlatego nigdy nikomu nic nie powiedziałam... Nawet jak mnie przezywali to siedziałam cicho. A przezywały mnie nawet małe dzieci...

"Praw­dzi­wi przy­jaciele to ci, którzy są przy to­bie, gdy dob­rze ci się wie­dzie. Do­pin­gujący cię, cieszący się z twoich zwy­cięstw. Fałszy­wi przy­jaciele to ci, którzy po­jawiają się tyl­ko w trud­nych chwi­lach, ze smutną miną, ni­by solidar­ni pod­czas gdy tak nap­rawdę two­je cier­pienie jest po­ciechą w ich nędznym życiu. "

poniedziałek, 14 maja 2012

Czasami się zastanawiam do czego to wszystko prowadzi... Czy długo trzeba będzie jeszcze to wszystko znosić... Nawet zwykłe wyjście na przystanek wiele mnie kosztuje. Chyba nie poradze sobie bez psychologa. Czasami, a właściwie dość często mam wrażenie, że jestem chora psychicznie. Fobia społeczna... to takie miłe określenie. Nic nie określi tego jak ja się czuje. Ciągle czuje, że marnuje czas... Mijają godziny, dni, miesiące, a ja ciągle siedze w domu. Jak nie musze to nie wychodze. Rzadko musze...
Mama ciągle mi mówi żebym wyszła w końcu. Nie umiem... Jej tak łatwo mówić... Pani redaktor...
Kompletne przeciwieństwo mnie... Może dlatego nie umie mnie zrozumieć ? Może nie chce zrozumieć...
Pewnie jestem głupia... Ale nikt nie stara się mi pomóc... żeby wyjść z tego. Każdy dzień jest podobny. Szkoła, dom, szkoła, dom. Nic nowego. MARNUJE ŻYCIE ! Co mam zrobić ? Z tego nie ma wyjścia... Tak czuje... Ile można siedzieć w pokoju ? Ile lat tak można spędzić ? Ja naprawde nie mam nikogo. Gdybym miała to bym teraz nie pisała takich rzeczy. Nie byłoby mnie tu. Czasami próbuje wytworzyć taką maske pomiędzy mną, a resztą świata. Też nie umiem... jestem wrażliwa. Za bardzo się przejmuje opinią innych. Jak widze śmiejących się ludzi to myśle, że to ze mnie sie tak śmieją... Czy to normalne ?

Ciekawe ile postów jeszcze dane będzie mi tu napisać... ? 

niedziela, 13 maja 2012

Ten blog ma być czymś w rodzaju pamiętnika ? Ma być czymś, w czym opisuje swoje życie ? Jak widze te daty nad postami to przypomina mi się "Pamiętnik Narkomanki"... Może to ma wyjść podobnie ? 

Tylko z odwrotnym zakończeniem...
Dzisiaj byłam na komunii mojej kuzynki. Nie bardzo lubie chodzić na takie imprezy. Zawsze trzeba być ubranym tak elegancko... jak pajac. Na co dzień ubieram się jak mi sie podoba (głównie na czarno). 

Jeszcze tylko ponad miesiąc do wakacji... Powinno to szybko zlecieć. W pierwszy dzień wakacji będę farbować włosy na czarno. I chwała Bogu... bo z tym okropnym blondem długo nie wytrzymam.

"Nie wytrzymam" - coraz częściej wymawiane przeze mnie słowo... To wszystko tak boli. Nic nie można zrobić. JAKI BŁĄD POPEŁNIŁAM ? Co zrobiłam źle ? CO ZROBIŁAM KURWA ŹLE ?!


"Nie mam siły, a walczę, boli mnie prawie wszystko,

coraz częściej myślę, by poprostu iść stąd,

nie poślizgnąć się więcej już nie dać się zranić..."

środa, 9 maja 2012

Mam na ręce wypisane swoje imie... Czym ? Na pewno nie atramentem... 
Na początku nic nie widać, ale na drugi dzień pozostają sznyty. Bałam się, że może jakiś nauczyciel się pokapuje, ale nic takiego się nie stało. W końcu nawet moja mama tego nie zauważyła. Ojciec się mną raczej nie przejmuje. Strasznie to boli jak widzisz, że własny ojciec woli spędzać czas w knajpie z pijakami niż z tobą... W dodatku nie wiem czy to mój biologiczny 'tata'. Nie mam nikogo komu mogłabym się wygadać..., kto mógłby coś zmienić. Babcia ma alzheimera i po chwili nie pamięta co się do nie mówiło (w dodatku pije i pali...), a dziadek ma jakieś takie dziwne podejście... Chyba zbyt staroświeckie i religijne... A co mam powiedzieć mamie ? Ona uważa, że wszystko jest w porządku... Co, mam tak nagle ni z tego, ni z owego do niej podejść i powiedzieć 'Mamo, weźmiesz rozwód z ojcem ? Nienawidze go.' ? To byłoby co najmniej dziwne. Ona chyba nie widzi co się dzieje, albo... nie chce widzieć. Jak byłam młodsza to mnie bił. Nie żeby katował, ale bił. Często nic nie zrobiłam (byłam małym dzieckiem, nie wiem ile mogłam mieć lat... 8 ? 9 ?), a oberwało mi się smyczą, ciągnął mnie za uszy, uderzył po plecach, oberwałam po ryju, wyrwał włosy, bo za mocno pociągnął... Często się ostatnio z mamą kłócili (głownie dlatego, że ten... siedzi ciągle w barze), ale widać, że ona go kocha. Niestety. Jak go widze to coś mi się robi, nie znosze go, ale musze udawać, że go w miare akceptuje. Nie chce żeby widział, że za nim nie przepadam bo byłaby okropna draka. Może dlatego mama sie nie domyśla..., ale przecież widziała jak mnie bił... chyba..., nie nie widziała wszystkiego. Na niektóre reagowała, a na niektóre nie. Pamiętam, że kazał mi kiedyś spać w mokrym i brudnym łóżku (na którym również sypiał pies, a warto wspomnieć, że był to raczej okres wczesnej zimy...), BO PRZECIEŻ PIES TEŻ GDZIEŚ MUSI SPAĆ ! Na moim, kurwa łóżku ? Oni myślą, że ja nic nie pamiętam... Jak cholernie się mylą...  Pamiętam wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami... pamiętam jak mnie uderzył smyczą na klatce schodowej. Pamiętam jak kolega widząc to przez szybe się skrzywił. Pamiętam jak w pociągu, tuż koło mamy uderzył mnie w twarz. KURWA ! NIC NIE POWIEDZIAŁA ! Bo przecież mi się należało... To tak okropnie boli. NIGDY NIE PRZEPROSIŁ ! ON NIE UMIE ! Teraz nie bije. Teraz zabiera to co się dla mnie najbardziej liczy. Zabrania mi chodzić gdzieś z mamą (a warto wspomnieć, że mam na tym punkcie bzika, bo cholernie sie o nia boje jak wychodzi sama. Była kiedyś u wróżki i przypadkiem podsłuchałam rozmowe przez telefon... (JAK CHOLERNIE ŻAŁUJĘ !). Albo po prostu zabiera mi laptopa, telefon, karte. Kiedyś sobie wymyślił, że to ja go uderzyłam. Gówno prawda ! On po prostu miał zamiar mnie uderzyć w głowe, ale przytrzymałam mu ręke. TAK ... JA GO WTEDY UDERZYŁAM... Co za bzdury... Oczywiście jak zwykle - debil ja - musiałam przepraszać powoli na kolanach. Potem zapisałam się na kung-fu i karate. Nie wiem czy bardziej po to, żeby ojciec sobie mniej zaczynał i żebym umiała się mu odciąć czy żeby poradzić sobie ze szkolnymi znajomymi. W szkole mi się nie układało.... Nie miałam przyjaciół, ale pełno wrogów. Nie macie pojęcia jak zazdroszcze innym, że mają takich wspaniałych ojców, że spędzają z nimi czas. Aż mnie zbiera na płacz... Ja tak nie miałam... Mój nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha... nigdy mnie nie przytulił do siebie, nigdy nie pomógł... Potrafił tylko dowalić...., zdołować... Mama mówi, czasami, że 'tata taki jest... że jest złośliwy i trzeba to brać troche na żarty, a nie na poważnie.' Jej tak łatwo mówić... BO NIE JEST MNĄ ! Gdyby ją ktoś ciągle krytykował i był taki jak ten drań do mnie to BY INACZEJ DO TEGO PODCHODZIŁA ! Boli mnie to bo jestem wrażliwa... nie zmienie tego. Zresztą, nie wiem czy ktoś normalny by z nim wytrzymał. Może dlatego teraz potrzebuje psychologa i boje sie ludzi ? 
Chciałam porozmawiać dzisiaj z mamą o tym, że np. boje sie wychodzic z domu i że boje sie ludzi... Co usłyszałam ? ....Ty głupia jestes. Cos ci sie poprzewracało, robisz z siebie taką dziwna. Musisz to przemóc....

Nie da się już z nią normalnie pogadać... Nie mam NIKOGO ! 

Nie mam już kurwa nikogo...


niedziela, 6 maja 2012

Sorry, że nie napisałam wczoraj... strasznie niesłowna jestem...

Wydaje mi się, że nie ma sensu pisać codziennie... będe sie starać, ale pewnie nie zawsze wyjdzie...
No cóż... jutro do szkoły. Dzisiaj cały dzień przesiedziałam w domu (szczególnie przed komputerem), także nic ciekawego się nie działo. To na tyle.

Do jutra

sobota, 5 maja 2012

Siema ;p

Witam Was w tym jakże pięknym dniu... Dobra dość żartów...

Dzisiaj sobie wreszcie mogłam pospać... A potem zaczęłam sprzątać. Zaczęłam przestawiać cholernie ciężkie meble, ale okazały się tak ciężkie, że nie umiałam ich przenieść ;p Więc musiałam przestawić z powrotem na to samo miejsce. Na szczęście tyle umiałam...
Potem posprzątałam pokój i kurde... jest jak nowy... Przed chwilą wróciłam z grilla (czyt. wróciłam z balkonu) i chyba ide sobie zaraz zagrać w NFS'a. Kurde... wciąga.
Jutro może pojedziemy do Ustronia (z rodzicami). Na teraz to chyba dość wydarzeń... Pisze posta żebyście nie myśleli, że już się zabiłam... ;D Żarcik...

Może potem mi przybędzie weny to coś napisze jeszcze.

Do później....

piątek, 4 maja 2012

Zauważyłam, że dość często pisze posty o podobnych godzinach... 

Byłam w szkole i zdążyłam już wrócić... Dawno... Ale cóż... musiałam pograć troche sobie. Dzień minął troche jak zwykle. Zagadką pozostaje to czy jutro ide do szkoły... (???) 
Może mama pozwoli mi zostać w domu. Ale po co ? Żeby znowu spać do 14, a potem siedzieć zamknięta w pokoju ?... Dla niektórych to pewnie lepsze niż pójście do szkoły..., a dla mnie to nic nowego. 

Nie poszłam do psychologa... Kurde... Powinnam... Co ja robie ? Wychodzi na to, że nie potrzebuje pomocy (albo najzwyczajniej w świecie jej nie chce... ?). Wydaje mi sie jednak, że chyba bym nie umiała sie przed kims 'spowiadac'. To wszystko jest strasznie trudne - gdy wspominam, a gdybym miała opowiedzieć to już w ogóle bym miała mętlik w głowie... Sądze, że zabrakłoby słów... Zastanawiam sie tylko, czemu nie zamkną mnie w jakimś zakładzie psychiatrycznym ? ... Chyba jednak wiem... Nie widać tego wszystkiego za bardzo na zewnątrz, te okropne rzeczy dzieją się we mnie... Czy to już piekło ? Targają mną złe wspomnienia, samobójcze myśli, STRACH... No tak... przecież nikt z zewnątrz za bardzo się tego nie domyśli... 
W szkole jestem zazwyczaj uśmiechnięta... - to maska. Nią oddzielam się od całego świata. 
Czy ja tak musze żyć ? Nie umiem inaczej... TAK WIELE mnie kosztuje zwykłe wyjście samej z domu... BOJE SIĘ! Czego ? Wszystkiego... Co będzie jutro, pojutrze, za miesiąc, rok... Boje się ludzi... Nikt nie potrafi ranić tak jak oni... Słowa strasznie ranią... 

Ile takich ran można znieść ? Ile ja jeszcze zniose ? 

Pani z religii zaproponowała mi pomoc... chyba się czegoś domyśla... 

czwartek, 3 maja 2012

No cóż... musze iść spać powoli... jutro znowu do szkoły.

Powiem Wam, że ja nawet lubie chodzić do szkoły... (może nie tyle lubie co zbytnio mi to nie przeszkadza).
W każdym razie nie lubie wstawać do szkoły (na autobus musze godz. wcześniej wstawać), ale jak już przyjde to nawet mi sie tam podoba. Uznacie mnie pewnie za świra... Ale jak przychodze (nie powiem, że nie wyczekuje tego momentu) do domu to praktycznie nie mam co robić... No bo sami się zastanówcie co można robić jak się ciągle jest w tym samym miejscu... 16 godz. na dobe... Ciągle i ciągle... po pewnym czasie rzygać mi sie chce moim pokojem... Ale tam moge znaleźć się w swoim świecie. To tam go tworze. Sama... niestety (a może stety). Zaczęło się to chyba od poprzednich wakacji...
Czasami tak sobie myśle czy przypadkiem nie popadłam w jakąś depresje... Ciągle siedze sama w pokoju i często zdarza mi się (chce byc szczera) rozmyślać o samobójstwie... Ale nie teraz... Przybędzie mi odwagi - zrobie to, ale jak... zresztą, jeżeli przeczytacie mojego poprzedniego posta to się dowiecie czemu...

Nie bierzcie mnie za jakąś durną nastolatke, ktora chce się zabić bo jej pryszcz wyskoczył na ryju... Nie do takich należe... Mnie chyba można podporządkować pod dział "Świry"... Chyba tam było zawsze moje miejsce... Jestem jebanym odludkiem... Rzadko się kogoś takiego spotyka... Kogoś kto by się bał wychodzić z domu... ALE TERAZ BĘDZIE CORAZ GORZEJ ! Jak się tego nie naucze... to przyjdzie czas, że już nigdzie nie wyjde. Nie bede mieć kontaktu ze światem... umre w samotności...

To dobrze czy źle ?

Do jutra...

Głowa mnie boli już 14 dzień z rzędu... (tak, licze sobie to)... Zresztą boli to mało powiedziane...

Właśnie pisze ten super 'ciekawy' post gdy powinnam się właśnie teraz uczyć do sprawdzianu z biologii... Ale głowa mnie tak napierdziela, że po prostu nie da rady... Nie wiem co zrobie... Cholera..., a miałam się zacząć dobrze uczyć...
No cóż zrobie...
Chyba zaraz pościelam sobie łóżeczko, zrobie pyszne kanapeczki, przebiore się w krótkie spodenki (pogoda jest zabójcza), włącze sobie audiobooka zmierzchu i zamkne oczy... i tak bede leżeć... do usrania...

Sądze, że i tak długo nie poleże bo jest tak gorąco, że chyba prędzej wypłyne z tego łóżka, ale... spróbuje.

CHOLERA! ...albo... zresztą... zadanie z polaka moge odrobić późną nocą...

A skoro o późnej nocy... wczoraj miałam bardzo ciekawą rozmowe przez GG... dowiedziałam się, że jestem samolubna, egoistyczna i obchodzi mnie tylko moja własna dupa... Dlaczego ? Ponieważ bardzo się boję... O kogoś..., że (nie daj Boże) tego kogoś strace... a zostalabym wtedy sama... na całym świecie... i zabiłabym się.
Czy to egoistyczna postawa ?

Ja jestem całkiem inna niż dziewczyny w moim wieku... Chyba mam coś z głową... W piątek ide do psychologa... wait... piątek = jutro... (głowa wolno pracuje...). No cóż... po prostu jestem zamknięta w sobie i boje się ludzi... A większość nie potrafi tego zrozumieć, że dla mnie tak trudno jest po prostu wyjść z domu... Nie umiem tak... Boje się LUDZI ! Chyba popadam w jakiś obłęd... Co się dzieje ? Mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią... Gapią tak jakby się ze mnie śmiali...

Dużo już przeżyłam... Dużo wycierpiałam w podstawówce... Dużo godzin zarwałam na becz... (może dlatego to teraz przychodzi mi z taką łatwością...). Nawet teraz gdy wspominam podstawówke robi mi sie niedobrze i chce mi sie płakać... było źle... Ale dlaczego teraz to ja musze przez to cierpieć ? A może to nie wina mojej klasy... Może to coś nie tak ze mną... Ale się zmieniłam..., czy na lepsze ? Tego nie wiem...
Zresztą w moim domu rodzinnym teraz nie jest za dobrze... mama się ciągle o mnie martwi (nie wychodzisz z domu..., głowa cie ciągle boli... - co ja mam robić, powiedz mi ? Bo ja już nie wiem...). Ja też nie wiem...
Dość często się ostatnio kłócimy... Z mamą, z babcią..., a z tatą to inna sprawa... Może przytocze Wam innym razem jak jest u mnie z tatą... Szukałam pomocy na forum... Znalazłam pare osób, z którymi pisze na GG. Wspierają... Gdy widzą jakiś mój gorszy opis to od razu piszą do mnie przestraszone...
To śmieszne... musze szukać pomocy W INTERNECIE, a nie u rodziców... Zresztą... moja mama tak tylko mówi..., że moge jej wszystko powiedziec. Jak powiem coś nie po jej myśli to się nie odzywa... A jak bym powiedziała, że mam problemy z tatą to już w ogóle by było...

Tak własnie wygląda kawałek mojego życia...

Szkoła, strach, płacz, szkoła...

Może potem dokończe, napisze coś więcej...


"Wyzwalam się z obowiązku jakim jest życie..., bo ludzie tacy jak ja odchodzą przed czasem... odchodza zanim zdarzysz pokochać kogoś z nich... lecz dopiero pokochasz gdy poczujesz że ich już nie ma. A gdy zakopiesz wspomnienia to zatęsknisz i zaczniesz doceniać..."

środa, 2 maja 2012

O czym ten post ? Kurwa o niczym... Więc jeżeli nie chce Ci sie czytać pierdół to przejdź do innego posta.

Jutro obchody Konstytucji 3 maja i oczywiście musze iść... Nienawidze takich nuuuuuudów...
Potem może pójde do dziadka... dobrze mi to zrobi... musze sie w koncu ruszyc z domu.

A poza tym od jutra zaczynam diete... Nie żebym była jakoś super gruba ale przydałoby się troche schudnąć, a tym bardziej na lato. Jaką ? Jeszcze nie wiem... Pewnie nie bede jadła przez dwa dni..., a potem bede, ale bardzo malo...

No cóż... to na tyle...

Aaaaa... i nie moge się już doczekać ostatniej części zmierzchu... więc... filmik...





"Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej..."




Fot. "Twilight"

wtorek, 1 maja 2012

Czasem mam taką wielką ochotę, żeby mieć wszystko w DUPIE i wykrzyknąć to całemu światu !

Żeby iść przez miasto z głową w górze i niczym się nie przejmować !

Żeby nie mieć uczuć i sumienia... żeby NIC nie CZUĆ...


"Bo żeby żyć to trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze..."